Byłam w połowie ciąży z Lilcią i od kilku miesięcy miałam swój pierwszy mały gabinecik. Jedna z bardzo znanych Stylistek, świetna szkoleniowiec ogłosiła konkurs na swoim profilu. Trzeba było wkleić zdjęcie pracy w komentarzu. Do wygrania był darmowy kurs stacjonarny w Poznaniu - a warunkiem było jak najwięcej polubien pod zdjęciem. Wrzuciłam swoją nieudolną akwarelkę. |
|
Po pierwszym dniu miałam 30 polubień i byłam na prowadzeniu!! Po kilku dniach było ich już chyba z 200! Ekscytowałam się i zaglądałam co chwilka w te komentarze. Zostawiałam konkurencję daleko w tyle! Aż któregoś dnia zajrzałam a pod serio marną pracą innej stylistki z nienacka pojawiło się ponad 1000 lajków!!! Jakoś nie chciało mi się wierzyć, że to uczciwe polubienia. Przestałam zaglądać do konkursowego postu. |
|
Za kilka dni obudził mnie telefon. Koleżanka z prawdziwą ekscytacją krzyknęła: Okazało się, że lajki mojej konkurentki były kupione - nie było tam ani jednego polskiego nazwiska - a Julia napisała obszerny post o tym, że poczuła się oszukana i wprawdzie nagrodę tej pani przyznaje jeśli ma odwagę na to szkolenie do niej przyjść ale sama od siebie przyznaje jeszcze jedno pierwsze miejsce. Mnie! |
|
To było 8 lat temu. Poznałam Julię i Mateusza jak już byłam niemal na finiszu ciąży. Wyszkoliłam się z postaci bajkowych.
|